pivko i samarytanka
Komentarze: 0
no wiec a propos tej rozmowy z G na gg....na poczatku jak zwykle zaczelo sie od pierdol, gadka szmatka o wszystkim i o niczym...potem wyklul sie jakis temat o spelnianiu warunkow, zeby sie komus podobac i tak dalej...i on cos tam napisal "uwazaj bo jeszcze sie zakocham" a ja mu na to, ze raczej mu to nie grozi a on napisal "nie badz taka pesymistyczna, skad mozesz wiedziec....zreszta niewazne, zmienmy temat...ide zapalic" zrobilo mi sie troche przykro, ze tak beszczelnie postanowil rozwiazac temat...ale ok. potem gadamy znowu o niczym az w koncu ja mowie, ze obawiam sie ze nie naucze sie tej historii na jutro i ze bede miala zagrozenie na semestr...a on mi na to, ze nie powinnam myslec o nim tyle w nocy tylko skupic sie na nauce....a potem cos tam sie zapytal czy wiec sie w nim zakochalam albo chociaz zauroczylam i zebym dala mu swiatelko nadziei hehehehe....a ja nie widzac tego, ze on to pisze mowie mu ze ide sie uczyc cos taam cos tam, a on "no tak, zawsze jak zaczynaja sie pikantne szczegoly to ty sie odwracasz plecami". myslalam, ze spadne z krzesla jak to zobaczylam!!!!!! wiec pisze mu, ze on robi dokladnie to samo...i ze przykladem jest wczesniejsza rozmowa. a on mowi, no dobra to pogadajmy o tym bo widze, ze skoro mi to wypominasz to musi byc to dla ciebie wazne. no i w sumie do konca wszystkiego mu nie wyspiewalam bo napisalam mu, ze o takich rzeczach nie powinno sie gadac o nich przez internet i glupie gg.doszlismy do wniosku, ze jak on wyzdrowieje (bo jest chory) to pojdziemy na pivko i pogadamy...potem jeszcze mi napisal, ze juz dawno dawal mi dyskretne sygnaly, ze jest zainteresowany takim spotkaniem....
teraz tylko zastanawiam sie czego ja sie dowiem na tym pivku...czy tego, ze bedzie wszystko pieknie ladnie, czy moze tego ze nic z tego nie bedzie bo on nadal kocha M??
wczoraj na gg zapytal sie czy nie mam ochoty na piwo....ale ja niestety nie moglam isc!!!!!! bylam zaajebiscie wsciekla bo wiem, ze dzisiaj tez nie pojde bo obiecalam matce, ze pojde z synem jej kolezanki z pracy na 100dniowke bo on nie mial z kim isc!! (PORAZKA!!!!!!!! nie bawcie sie nigdy w milosierne samarytanki bo wyjdziecie na tym jak ostatnie kretynki!!!) i zamiast siedziec z moim G przy piwku i wpatrywac sie w jego orzechowe oczeta bede sie smiertelnie nudzic na tej pieprzonej 100dniowce z najwieksza maruda pod sloncem!!!!!!
mam tylko nadzieje, ze z tego pivka w koncu cos wyjdzie....heeeh
Dodaj komentarz