Komentarze: 0
wiec jak pisalam wyladowalismy na goclawiu, nad jeziorkiem.....tam spotkalismy jeszcze kilka innych osob od nas z klasy ale ja nawet z nimi nie gadalam...siedzielismy z G na lawce...ja u niego na kolanach, twarza w twarz. bylo mi tak dobrze.....znowu.....na poczatku mialam opory...moze to glupie ale mialam...nawet jesli mam do M duzo pretensji to nie potrafilam tak po prostu rzucic mu sie na szyje....gadam glupoty bo wlasnie to zrobilam...hamowalam sie ale to bylo silniejsze ode mnie..calowalismy sie, przytulalismy..znowu nie potrafilismy sie od siebie oderwac..wszyscy widzac co sie dzieje, przeniesli sie dwie lawki dalej :) gadalismy...probowalam cos z niego wyciagnac...powiedzialam mu co mi lezy na sercu..to, ze mam dosyc tego, ze traktuje mnie jak zabawke, ze najpierw pisze mi takie rzeczy, robi mi nadzieje a potem nastepnego dnia widze go jak obsciskuje sie z M...mam tego dosyc..on siedzial i milczal...probowal nieudolnie zaprzeczac, mowil ze mu zalezy, ze cos do mnie czuje....ze sam jest w szoku bo on na ogol lubi byc sam, przebywac sam ze soba a w moim towarzystwie czuje sie pewnie i bezpiecznie...dziwne. zalil mi sie..bylo mu przykro, ze M tak go potraktowala...mowil, ze wcale nie jest tak dobrze jakby sie wydawalo...A mi mowila, ze kiedy byla u M bo ta robila jej paznokcie to przyszedl G, przywital sie z nia a ona dala mu lakier i kazala mu go mieszac (?!)...mowil, ze nie kochali sie juz od 3 tygodni, ze kazdego dnia budzi sie z bolem glowy ze ona znowu jest na cos obrazona i znowu bedzie odstawiac mu rozne akcje....................
nie rozumiem go..wszyscy mu to mowia, wszyscy odradzaja ale on wydaje sie zaslepiony i nic do niego nie dociera..czemu?? nawet nasz kolega z klasy ktory byl z nami nad jeziorkiem powiedzial mu, ze M to zwykla szmata i ze kazdy moze ja miec....siedzialam cicho i udawalam, ze tego nie slysze...no bo co mialam na to powiedziec?! potem powiedzial mi, ze dalam mu duzo do myslenia.......szlismy na przystanek za raczke...bylo mi znowu tak dobrze......
niestety, teraz nie odzywa sie na gg...odezwal sie nastepnego dnia po tym calym zdarzeniu...nie bylo mnie akurat w pokoju a on napisal, ze chyba nie mam ochoty gadac i ze moglabym chociaz napisac jak sie czuje...odpisalam. chcialam, zeby do mnie przyjechal...powiedzial ze dzisiaj akurat nie jest w stanie.....skad ja wiedzialam ze tak bedzie....od tamtego czasu caly czas jest niedostepny na gg.........pewnie siedzi u niej...................
a ja odchodze od zmyslow...nie wiem co robic...czy on oczekuje deklaracji z mojej strony?! co ja mu moge powiedziec..? nie bede przeciez czekac na niego cale zycie az on wreszcie odwazy sie zeby zostawic M i byc ze mna...ale jezeli powiedzialby mi ze tak bedzie, ze potrzebuje jedynie troche czasu zeby sie ogarnac, poukladac swoje sprawy to bym czekala.........