czuje sie fatalnie...wczoraj na gg wreszcie przeprowadzilam "powazna" rozmowe z G...no i dowiedzialam sie tego, czego w sumie moglam sie spodziewac ale czego w sumie najbardziej balam sie uslyszec...dobrze ze N byla ze mna, podtrzymywala mnie na duchu...nawet nie macie pojecia jak taka rozmowa moze zle na kogos wplynac...siedzialam przed tym monitorem i trzesly mi sie rece...oczy tonely we lzach...z drugiej strony nie uwazam zeby ta rozmow byla do konca za nami. nie chce wiecej z nim rozmawiac, ale chcilabym mu jeszcze kilka rzeczy powiedziec, ale niestety nie moge....chcialabym powiedziec mu o M, o tym ze mnie oklamywal, ze mowil mi, ze mu na niej nie zalezy, ze robila go w ch... jak byli razem i ze dwa razy nie powinno wchodzic sie do tej rzeki...a ja znam ta historie troche inaczej...widzialam esy, ktore jej przysylal, ze chcialby zeby bylo tak jak dawniej, ze gdyby ona nie byla z tym swoim to on chcialby do niej wrocic, ze za kazdym razem kiedy ja widzi uginaja mu sie nogi...czyli, ze ja kocha jednym slowem....ale ja nie moge mu tego powiedziec, bo nie dowiedzialam sie tego bezposrednio ani od niej ani od niego tylko od osob postronnych i gdybym mu wyrzucila wszystko do konc S i A wyszlyby na konfidentki i tym samym sposobem sklocilabym ze soba polowe klasy....a tego robic nie chce, chce miec mile wspomnienia przed koncem szkoly....
dowiedzialam sie ze to co bylo na 100dniowce to byl akt spontaaniczny, popchniety w dodatku prze alkohol i ze sami przeciez sie z tego smielismy po skonczonej imprezie...coz, kto sie smial ten sie smial...ja nie. a jesli chodzi o zielona szkole to ze jest mu ciezej bo doskonale zdawal sobie sprawe z tego co sie wokol niego dzieje i ze bylo milo...i to wszystko. czyli jednym slowem ja jak zwykle zostalam wykorzystana i poszkodowana....on sie pobawil a potem odlozyl spowrotem na polke...
A mi jeszcze wczoraj mowila, ze G w koncu u niej byl....rozmawiali tez o mnie. i o dziwo podobno M sie za mna wstawila i "uswiadomila" mu ze mnie krzywdzi i wykorzystuje....a on sie tym podobno bardzo przejal...heeeeh
nie wiem, czuje sie jak ostatnia szmata....do niego chyba nie dociera ze nie wszystkie dziewczyny sa takie same....pisze mi, ze on nie jest gotowy na zaden zwiazek...ale do M to chcialby wrocic w trybie natychmiastowym, jego jakas druga "milosc" z osiedla tez jest dla niego wazna i podobno rozwazali mozliwosc bycia razem....to tylko ja jestem ta glupia i naiwna, ktora bez przerwy daje sie wykorzystywac.....i mialam nadzieje, ze moze sie uda....a jemu to nawet przez mysl nie przeszlo...bylo milo i koniec..................
nie poszlam dzisiaj do szkoly, nie wiem...mozecie to nazwac tchorzostwem, ale ja nie moglam....nie wiedzialabym jak spojrzec mu w twarz, jak sie zachowywac...ale kiedys przeciez i tak bedzie musialo sie to stac.....NIE CHCEEEEEE.... :( jak ja mam go teraz traktowac?!?!? jak kolege?! jak gdyby nic sie nie stalo?!?!?!?!? mam byc smutna, czy chodzic z podniesiona glowa?! co tu mozna zrobic, zeby nie wyjsc na ofiare?!?!