Komentarze: 0
dobrze, we wczoraj wieczorkiem spotklam sie z N, ona zawsze poprawia mi humorek. dobrze, ze ja mam...odkad poklocilam sie z E. mam z kim pogadac. nawet lepiej niz z E! ciesze sie, ze jest..przynajmniej ona...
dobrze, we wczoraj wieczorkiem spotklam sie z N, ona zawsze poprawia mi humorek. dobrze, ze ja mam...odkad poklocilam sie z E. mam z kim pogadac. nawet lepiej niz z E! ciesze sie, ze jest..przynajmniej ona...
mam ciaglego, permanentnego dola! dzisiaj w szkole wszystko i wszyscy mnie wqrwiali! wczoraj wrocil tata z wloch. myslalam, ze wszystko bedzie juz w miare dobrze, ale nie. bo po co? mama caly czas sfochowana. ojca mi szkoda. zrobil swinstwo, wiem. wszystko rozumiem. ale ile mozna mu to wypominac i totalnie go ignorowac!?!? mam juz dosc! mama caly czas zamyka sie w pokoju i placze. a jak tata chce do niej isc, polozyc sie, polezec...pogadac to ma taka mine jakby byl obcym czlowiekiem i pierwszy raz widzialaby go na oczy. qrwa! a tacie jest przykro...na szczera rozmowe nie ma co liczyc, chociaz wiem ze mama by chciala ale ojciec nawet jakby sie zebral i zaczal to i tak wiem ze nic by to nie zmienilo. mama ma nadzieje uslyszec od ojca to co ona chcialaby uslyszec i to co ona by powiedziala w takiej sytuacji a zapewne to co on chcialby jej powiedziec nie usatysfakcjonowaloby jej. no i masz babo placek. wszyscy w tym domu chodza z nosem spuszczonym na kwinte. no i ja przez to tez. nie moge juz wytrzymac. jak tylko wracam do domu i mysle co mnie czeka to natychmiast psuje mi sie humor.
jak zaraz nie zapale to chyba dostane wscieklicy!!!!
dostalam wczoraj wieczorem SMSa od R...zapytal sie czy moglby mnie dzisiaj zaprosic gdzies w ramach przeprosin...niestety, nie zobaczymy sie bo umowilam sie juz wczesniej z E i paroma znajomymi, ze pojdziemy gdzies razem potanczyc. mam nadzieje, ze R to zrozumie. moze spotkalibysmy sie jutro gdyby mial troche czasu...
naajwazniejsze, ze sie odezwal...
w poniedzialek przed WFem zobaczylam A. z M. A. dziwnie sie smiala...wiedzialam, ze cos zrobily ale na poczatku A nie chciala mi powiedziec, dopiero kiedy M laskawie wyrazila zgode dowiedzialam sie. wciagaly koks. nie bylam zla na A, ze to zrobila chociaz powinnam. wqrzylo mnie to, ze zrobila z tego taka wielka tajemnice, ze nie chciala mi powiedziec...przeciez zawsze odwalalysmy takie akcje razem. koksu mialysmy sie nawachac na studniowce. pierwszy i ostatni raz...taki zryw naszej gromadki. ostatnia dzika akcja, ostatnie wspolne szalenstwo. D mial nam zafundowac.
a my poszlysmy potem raz jeszcze, z tym ze teraz juz wszystkie...do kibla, kolo bufetu. M wyciagnela z portfela malutkie, srebrne zawiniatko. nie wygladalo groznie. wyjela zeszyt, banknot stuzlotowy. usypala trzy malutkie kreseczki...potem ciagnelysmy za spluczke, zeby nie bylo slychac jak wciagamy...nie wiem...nasluchalam sie od wielu osob, ze po tym, czujesz sie jak "mlody bog" ze masz mnostwo sily, ze jazda jest krotka ale konkretna.......ja nie czulam prawie nic. moze jedynie mialam troche zdretwiale podniebienie, a poza tym to jedynie odczuwalam lekkie pobudzenie. wieksze czulam po fecie. chyba M miala troche za malo...ale musze przyznac, ze droga to przyjemnosc...za taka malutka kreseczke musimy oddac jej po dziesiec zeta. a cala torba? cholernie droga! dobrze, ze na ta studniowke nie bedziemy musialy kupowac...dobrze miec w klasie kolege dealera : /