Komentarze: 1
heh :) nie wiem od czego zaczac. moze tak...w sobotke byla osiemnastka E. bylo nawet spoko...moze z wyjatkiem tego ze upilam sie jak chyba nigdy w zyciu. przyszlismy na miejsce o 20.00 a godzine pozniej juz nieprzytomna wnosili mnie na gore do pokoju. przespalam tam z godzinke potem ledwo zczolgalam sie owinieta w koc na dol. w miedzyczasie rzygalam chyba ze trzy razy. NIC PRZYJEMNEGO! potem juz troche otrzezwialam i potanczylam jeszcze nawet :) potem zaczely sie jakies krzywe akcje. jakies debilstwo zaczelo sie dobijac i ktos tam kogos przezwal, mieli sie bic i takie tam. ale szczegolow nie znam bo bylam ledwo ciepla.
M tez byl. heh, chyba mi jeszcze na nim troszeczke zalezy...ale on ma ta swoja murzynke i jest chyba szczesliwy (ale to juz temat na dluzsza wypowiedz) musze wam kiedys powiedziec jaka to jest w ogole akcja z ta panna bo to na serio smieszna historia. M gdzies kolo drugiej po cichaczu sie zmyl. potem sie dowiedzialam, ze po drodze zaliczyl zrzut :) biedactwo :P
przedwczoraj zadzwonilam do niego i chcialam sie spotkac. powiedzial, ze moze kolo dziesiatej bo teraz jedzie gdzies tam cos zalatwic. czekam, czekam, czekam i nic. w koncu wyslalam mu SMSa zeby mi napisal czy sie wyrobi na ta dziesiata bo jak nie to ja zorganizuje sobie jakos innaczej czas...nie odpisal, no to wyslalam mu drugiego, potem trzeciego i cisza. potem dzwonie nikt nie odbiera. no to sie wqrwilam i wyslalam mu SMSaa o dosc nieprzyjemnej tresci. zadzwonil dopiero po jedenastej i zaczal mnie przepraszac...mowil, ze zostawil telefon w samochodzie, ze w ogole wyladowal w kinie i ze nie mial jak zadzwonic i tak dalej i tak dalej, a co najsmieszniejsze okazalo sie ze w tym kinie byl sam. przynajmniej tak twierdzi :) no coz, skoro wolal "samotnie" siedziec w kinie zamiast spotkac sie ze mna to jego sprawa, nie wie co traci :P
M dzwonil przed chwilka...wqrwia mnie niesamowicie, bez kitu w zyciu nie widzialam taakiego kretacza jak on. ale sram na to...mam do niego slabosc ale dam jakos rade. my juz tak mamy. zawsze robimy sie w chuja, oszukujemy sie (a raczej on mnie),docinamy sobie......nawet sobie nie przypominam zeby kiedys bylo inaczej, no moze dawno temu na samym poczatku znajomosci. ale to stare dzieje....niech on lepiej jedzie juz do tej swojej zasranej Ameryki i nie wraca. bede miala go chociaz z glowy.
Z G stosunki sa kolezenskie. patrze juz naa niego bez zadnych wiekszych emocji. nie wiem nawet co mi sie w nim tak podobalo...na zielonej szkole byl zupelnie inny niz w szkole. niech sobie tanczy z M tego poloneza, mam to w nosie.
R napisal mi maila. nosil sie juz z jakies dwa tygodnie z zamiarem powiedzenia mi czegos. domyslalam sie w sumie o co chodzi...ale...napisal mi, ze pokochal mnie od pierwszego spojrzenia, ze byl gotow zostawic dla mnie swoja panne z ktora byl 3 lata i z ktora mial sie zenic. hm...milo bylo dostac takiego maila, ale...ja nic nigdy w zyciu do niego nie czulam!!!! nie wiem teraz jak mam sie zachowywac w stosunku do niego. jemu tez jest chyba teraz glupio bo od imprezy u E gdzie w sumie nie mielismy mozliwosci pogadania bo bylam pijna...nie odzywa sie, zadnego telefonu, SMSa...nic. chyba czeka na jakis ruch z mojej strony. glupia sytuacja. nie wiem czy moge zachowywac sie tak jak wczesniej bo nie wiem czy nie bede mu robic niechcacy jakiejs nadziei. heh....zadzwonie do niego...musimy sobie to wyjasnic.
nienawidze takich akcji!!!!! przestaje juz wierzyc w przyjazn miedzy kobieta a facetem, zawsze jest jakis podtekst...przyjazn to tylko przygrywka. boze, ile ja juz stracilam wartosciowych znajomosci przez takie chore akcje!!!!!
niby przyjaciel a potem wychodzilo szydlo z worka...rozczarowanie bo ja traktowalalm te osoby jedynie jak przyjaciol i nagla zmiana frontu. najpierw bylo zajebiscie a potem nagle wszystko sie zmienia. klotnie, fochy i tak dalej.
mam nadzieje, ze z R tak to sie nie skonczy