Komentarze: 0
nie wiem o co chodzi...R od ostatniego,wieczornego SMSa ktorego ode mnie dostal nie odzywa sie. nie zadzwonil ani razu chociaz mial to w zwyczaju i robil to codziennie wieczorem. zgubilam sie, nie rozumiem calej sytuacji. wychodzi na to, ze to wszystko moja wina. on wyznal mi milosc, a ja glupia chcialam byc mila, chcialam wyslac mu SMSa zeby nie czul sie glupio, ze po takim wyznaniu go olalam. a teraz nie dosc, ze dostalam nie zbyt mila odpowiedz to do tego sie obrazil i milczy od dwoch tygodni. a nie, przepraszam...zadzwonil chyba wczoraj. pytal sie o telefon domowy do E...myslalam, ze moze przy okazji bedzie chcial cokolwiek wyjasnic, porozmawiac...ale nic, cisza. no to trudno...nie bede robic z siebie idiotki i niepotrzebnie sie wychylac narazajac sie na osmieszenie. jest mi jedynie przykro, ze moje przewidywania sie sprawdzily. jak ognia staralam sie unikac sytuacji w ktorej jeden z "przyjaciol" czuje cos wiecej...takie sytuacje na ogol nie koncza sie najlepiej...no i mialam racje. a jednak nie potrafilam tego uniknac...obawiam sie, ze relacje miedzy mna a R nigdy juz nie beda takie jak wczesniej. czy zaluje? hm...troche napewno, bo zawsze jest przykro kiedy w pewnym sensie rozstajesz sie z osoba do ktorej jestes przyzwyczajona...ale tak z drugiej strony...i tak prawie nigdy nie moglismy sie dogadac...
boze...jak sie psuje to wszystko na raz...juz nie moge...czuje jakby grunt usuwal mi sie spod nog...nie wiem na czym stoje...
chcialabym rzucic sie teraz na lozko, wykrzyczec calemu swiatu co mnie boli i najzwyczajniej w swiecie plakac do rana...wczoraj juz ryczalam jak glupia...dzisiaj pewnie tez bede :(