Komentarze: 0
pierwszy dzien z moim nowym pieknym komputerkiem :) mam juz za soba "epoke lodowcowa" i "dzien swira"..tak na poprawe humoru :/
pierwszy dzien z moim nowym pieknym komputerkiem :) mam juz za soba "epoke lodowcowa" i "dzien swira"..tak na poprawe humoru :/
qrwa....qrwa qrwa qrwa. odzwyczajam sie od przeklinania..ale nie moge. nie moge nie powiedziec czegos brzydkiego, kiedy ktos zawraca mi glowe a co smieszniejsze ma jeszcze do mnie jakies wydumane pretensje. moja qmpela. niby najlepsza przyjacioolka..miska. dzwonila dzisiaj do mnie, chciala mnie wyciagnac gdzies potanczyc. nie rozumiem, dlaczego ona nie moze pojac, ze
a) nie mam pieniedzy
b) nie mam ochoty jechac z jej kolegami,z ktorych jeden slini sie na mooj widok co mnie przerazajaco odpycha..po prostu nie mam ochoty bawic sie w jego towarzystwie wiedzac, ze cokolwiek nie zrobie bedzie skomentowane i obserwowane. ble
c) nie mam generlanie ochoty dzisiaj na zadne wypady
ale to chyba ciezko jest zrozumiec. pokloocilysmy sie. powiedziala mi, zebym nie miala nigdy wiecej do nie pretensji ze ona niby nie ma dla mnie czasu. i wyciagnela mi przyklad z okresu kiedy byla z konradem i kiedy chciala mnie wyciagnac na karaoke a ja nie chcialam jechac i potem jej powiedzialam, ze czoolam sie zaniedbana. fakt. czulam sie. kazdy by sie chyba tak poczul gdyby najlepsza przyjaciolka z ktora kiedys spotykalysmy sie kilka razy w tygodniu nagle wielce zakochana po uszy nie mogla znalesc 5, baaaa nawet 2 minut na wykonanie telefonu i zapytanie sie co slychac. w koncu nikt nie mial pretensji o to, ze sie zakochala i ze byla szczasliwa tylko jezeli ja do niej wydzwaniam dzien w dzien a ona nie ma dla mnie od miesiaca czasu i nie raczy nawet oddzwonic to kazdy by sie zdenerwowal. zreszta..nie chodzilo mi o spotkanie z nia i z nim. chcialam sie spotkac z nia. przeciez nie bede w jego towarzystwie opowiadala, ze wyskoczyl mi pryszcz, ze jestem nieszczesliwie zakochana czy ze mam problemy w domu. nie jemu to chcialam moowic.....od tego sa przyjaciolki..znaczy..powinny byc heh..
wqrzylam sie..naprawde sie wqrzylam...i ona mi mowi, ze jej przykro bo zawsze jak ona chce mnie wyciagnac gdzies to ja nie chce...qrcze...mowi mi, ze przeciez ona tam bedzie wiec bedziemy sie bawic razem. nie musze sie nawet z nia bawic...chcialam tylko pogadac. a jak ostatnio poszlysmy razem do jej kolegi to ona siedziala i rozmawiala z nimi a ja jak ta kretynka siedzialam i sie glupio usmiechalam..i musialam znosic zaloty tego pseudo adoratora :/ faktycznie...super zabawa, prawda? :/ niech sie nie dziwi teraz ze nie mam ochoty z nimi nigdzie chodzic...ale najlepsze bylo jak powiedziala, ze "jezeli ja sie nie czuje gdzies w centrum uwagi to wole zrezygnowac..." opadly mi rece w tym momencie...zyczylam jej dobrej zabawy i nie chcialam dluzej gadac...................................
do kitu z takimi znajomosciami............a, jeszcze mi sie przypomnialo jak powiedziala, ze nie ma zamiaru przychodzic do mnie i sie zamulac..ze w tamtym towarzystwie przynajmniej sie bawi smieje i zapomina o wszystkim...no to do qrwy nedzy czy ktos jej kaze do mnie przychodzic? czy ja ja kiedykolwiek ciagnelam na sile?? nigdy nie ma jej wtedy kiedy jest mi potrzebna..kiedy mam potrzebe wygadania sie, wyplakania, wyzalenia....potrafila czasem do mnie przyjsc w srodq nocy zaplakana, kiedy poklocila sie z rodzicami, miala problemy z facetem czy w szkole...ja bylam zawsze dla niej...ocieralam lzy, nieslam ukojenie, uspokajalam...a teraz? ona sie nie chce zamulac............niech to szlag trafi! a kiedy ja jej mowie jaka mam sytuacje w domu slysze..."heh, jakie to przykre..." i zaczyna znowu na swoj temat :(
teraz musze wyzalac sie tutaj......ale tu przynajmniej znajduja sie tacy, ktorzy chca tego sluchac.....dzieki wam za to! PAULITA speszjal dzieki 4 U :)
rodzice pojechali do wujka na obchody jego rocznicy slubu..ktorejs tam, nie wiem sama...a ja wreszcie mam chwilke spokoju...sama dla siebie.....wsluchuje sie w cisze......oj jak dobrze...
mialam napisac co sie wydarzylo w szkole ale z tym zaczekam do jutra..najpierw musze wyrzucic z siebie to czego dowiedzialam sie jakies pool godziny temu...załamałam sie juz do reszty. stwierdzilam ze jednak faktycznie jestem do kitu..io to nie tak normlnie do kitu tylko do kitu do szescianu :/
moja wielka milosc, G...
pojechalam spotkac sie dzisiaj z dwoma qmpelkami z liceum, nazwijmy je S i B. B byla kiedys z G. potem go zdradzila..on caly czs ja kochal chociaz staral sie skrzetnie ukryc to przed swiatem, nawet jesli nie przed calym swiatem to przede mna napewno :/ a ja glupia, zaslepiona przystawalam na to i udawalam, ze nic nie widze.
moja i G historia byla niepozorna. kazdy w sumie widzial, ze cos nas do siebie ciagnie ale to byla raczej takie "pijackie zauroczenie". mialam do niego wielka slabosc chociaz nigdy nie bylismy razem..wszyscy dookola mowili mi, ze on ma mnie w nosie i tylko sie bawi ale ja nie dopuszczalam do siebie tej mysli chociaz gdzies podswiadomie sama doskonale zdawalam sobie z tego sprawe. mowil, ze nie kocha juz B i ze nawet nigdy jej nie kochal..jak on to nazwal, loobil ja "adorowac" codziennie po szkole wpadal do niej na male randez vous. ale ja twardo udawalam ze tego nie widze..w koncu mi mowil co innego..ze zalezy mu na mnie, ze jej nie kocha, ze ja jestem wspaniala, kochana, delikatna, dobra, naturalna a ona jest taka smaka i owaka. a ja mu wierzylam nie wiedzac co dzieje sie za moimi plecami. potem dowiedzialam sie ze znowu do niego wrocila..to byl krootki okres podczas ktoorego kiedy sie z nim spotkalam (byl pijany) dzialy sie rozne dziwne rzeczy na laweczce nad jeziorkiem.........zalil mi sie wtedy jednoczesnie patrzac mi w oczy i prawiac komplementy.w koncu ja nie wy3malam i pojechalam do niego...siedzielismy na tej samej lawce. proobowalam cos z niego wyciagnac...tlumaczyl sie. ze przeciez niczego mi nie obiecywal, ze on cos czuje ale ze nie wie co to jest, ze sie boi bardzo nowego zwiazq. wiec czekalam...glupia, naiwna..czeklam..na jakis cud..az sie wreszcie opamieta i spojrzy na mnie...ze da szanse wielkiej milosci...mojej milosci...a wtedy bylam gotowa zrobic dla niego wszystko..chcialam czekac.
dzisiaj jednak od B dowiedzialam sie ze wydzwania do niej ciagle...ze pisze jej esemesy...ze nadal ja kocha...
zalamalam sie..poczulam sie jak ostatnia kretynka. w dodatq dowiedzialam sie ze w miedzyczasie kiedy rozstal sie z B mial inna. widzimy to? zalamalam sie...mial inna, B nadal kocha...a mna sie bawil. zgubil gdzies swoja ulubiona zabawke wiec ja bylam na zastepstwo......czooje sie okropnie. nie boli mnie nawet to, ze nadal kocha B chociaz zawsze mi wpieral, ze nigdy w zyciu jej nie kochal..ale najbardziej wqrzylo mnie to, ze mi mowil, ze nie ma sily, ze boi sie nowego zwiazq a w tym samym czasie byla jeszcze jakas trzecia.......
po raz kolejny dalam sie nabic w butelke...dlaczego? czy ktos moze mi to wyjasnic...?
jestem zmeczona...mam dosc wszystkich i wszystkiego...G nie chce juz znac...jest smieciem...jest teraz nikim w moich oczach... chociaz kiedys byl wszystkim.........
musze sie z tym "przespac"....nie mam siły...
sporo sie dzisiaj wydarzylo..opowiem wszystko jak wroce bo za godzine musze wyjsc a dopiero weszlam do domu...