Komentarze: 0
sporo sie dzisiaj wydarzylo..opowiem wszystko jak wroce bo za godzine musze wyjsc a dopiero weszlam do domu...
sporo sie dzisiaj wydarzylo..opowiem wszystko jak wroce bo za godzine musze wyjsc a dopiero weszlam do domu...
".....dzieqje mamie i tacie za opieke, za cieplo rodzinne i kłotnie przy kolacji..
dzieqje szkole za pierwsze kontakty, za dzikie wakacje i nerwy w ubikacji...
ojczyzna kochac trzeba i szanowac..nie deptac flagi i nie pluc na godlo, nalezy tez w cos wierzyc i ufac..
OJCZYZNE KOCHAC I NIE PLUĆ NA GODŁO...."
tekst Muniek Staszczyk, TILAW tytuł "to wychowanie"
ciagle chodzi mi ostatnio po głowie..
no wiec jestem..i tak jak pisałam wczesniej...wylecialam wczoraj oficjlnie ze szkoły...tak, w sumie prawda jest taka, ze sama z wlasnej nieprzymuszonej woli chcialam z niej zrezygnowac. mialam juz wpisane do dziennika dwie niedostateczne na semestr. babka z prawa powiedziala mi z perfidnym usmiechem na twarzy wpisujac mi zagrozenie, ze ładna dziewczyna jestem to sobie poradze. nie chce nawet wiedziec, co miala na mysli. czy to, ze nie musze sie uczyc skoro moge stanac na "pigalaku" i zarabiac na chleb ciałem. tak? moze to i o to chodzilo..nie wnikam nawet. ale najlepsza byla babka od ekonomii. pytala mnie cala godzine, po czym rozbrajajaco stwierdzila "nie nauczyla sie pani.."i tak zwyczajnie mahnela czerwonym dlugopisem zamaszysty wpis w dzienniq i bylo po sprawie. takze tak to wyglada...
szukam pracy. rodzicom powiedzialam, ze rezygnuje sama. mama nie wydawala sie zbyt zaskoczona. mine miala w stylu "twoja sprawa, rob co chcesz....ja juz wystarczajaco sie nemeczylam i nadenerwowalam przez wszystkie lata twojej edukacji" i ma racje. w koncu teraz to juz nie moze nic zrobic..moze mi powiedziec, ze uwaza to za blad ale tak czy siak za raczke mnie juz nie zlapaie i do niczego nie moze mnie zmusic.tata troche marudzil...bo w sumie moze oni maja racje. moze....ale pooki co nie bede wyprowadzac ich z bledu, niech mysla ze sama zrezygnowalam..tak bedzie lepiej dla nich...
jak mam to wytlumaczyc? ta szkola to pomylka. w sumie wynikajaca z mojej wlasnej glupoty i lenistwa. zdalam mature i mialam caly swiat w nosie...bo zdalam. zadne egzaminy na studia nie byly mi nawet w glowie..poczulam slodki smak wolnosci i reszta mnie nie obchodziła. a teraz zaluje...strasznie zaluje, ze nie zdawalam na moja wymarzona, wycackana, wyczekana psychologie. ale to tez po czesci ze strachu...od wszystkich slyszalam "daj spokoj, czy ty wiesz jak wygladaja egzaminy na UW?? jakie tam trzeba miec znajomosci??" i cooz...spanikowalam, przyznaje...
ale teraz tak latwo sie nie dam..nie chce rezygnowac ze swoich marzen...szukalam celu w zyciu a teraz kiedy wreszcie jest cos na czym mi zalezy i co chcialabym robic mialabym z tego rezygnowac? nie chce!!
boje sie coprawda bardzo, ze nie dam rady, ze nie wytrzymam...ale przeciez probowac trzeba, prawda??
tysiace watpliowsci.."za i przeciw"...ale musze jakos to wszystko poukladac...takze w czerwcu niezaleznie od wszystkiego..bede zdawac, bede probowac..bede sie starac...
3majcie za mnie kciuki błagam...moze chociaz raz w zyciu cos mi wyjdzie....
wczoraj zostałam oficjalnie wywalona ze szkoły :/ reszta szczegoloof pozniej troszke bo musze zregenerowac siły...
mam nowy komputer. to znaczy na razie go mam ale go nie mam :) polega to na tym, ze przyszedl moj kolega zeby go podlaczyc i zainstalowac wszystko co trzeba ale niestety jak sie okazalo cos tam nie dziala i musze czekac do jutra az przyniesie inna plytke ktora miejmy nadzieje bedzie juz dzialac :/ poki co moj stary komputer stoi na parapecie, klawiatura na kolanach i tak to wyglada. najgorzej bedzie z internetem bo zanim krzysiek sie zbierze zeby mi to wszystko poukladac to moga minac tygodnie...a ja bez internetu to przeciez jak bez reki :/ jak ja to przezyje??? ;)